środa, 27 kwietnia 2016

Get Out Of Your Comfort Zone part 3 - MOSS, Norwegia




Wtorek, 26 kwietnia, Moss, Norwegia.
   Gdy przed wyjazdem ogarniałem mapy i możliwość kimy na lotnisku, miałem pokusę wykupienia przejazdu autobusem z lotniska Rygge do Oslo. Kosztował on nie przesadnie drogo, bo ok 60 zł w jedną stronę, a z uwagi, że bilety lotnicze kosztowały mnie 38 zł, walczyłem z sobą zażarcie, żeby nie iść na łatwiznę. Z drugiej strony, jeśli byłbym w Oslo, to na pewno by nie było ujęć z drona...
 a po to go chyba właśnie mam. No więc spakowałem go, nastawiłem budzik na 3 AM i około północy poszedłem spać.
   Na pociąg się nie spóźniłem i wysiadłem również na właściwej stacji. Miłą niespodzianką był brak otwartej kasy na centralnym, a w pociągu kontrolera biletów, który takowy miałby mi sprzedać. Także 5,14 zł w kieszeni.
   W trakcie lotu, podjąłem jedną z najsłuszniejszych decyzji w życiu, a mianowicie kupiłem danie - ryż z kurczakiem w sosie słodko-kwaśnym za 27 zł... no dużo, ale porcja była słuszna i mając w głowie opowieści o norweskiej drożyźnie, czułem, że dziś, może to być mój jedyny ciepły posiłek. Co do drożyzny, to nie wiele się pomyliłem, bo na stacji Shell, za 1,5 Taffelu, czyli wody, krzyczeli 20 zł :o. "Inna planeta" - pomyślałem, ale z drugiej strony mam trochę swojej szamki i przyleciałem tu na niecałe 22 godziny. Mijam następne budki z jedzeniem - "Sandwiche po 40 koron(20 zł)"... odpuściłem szukanie jakiegoś jedzenia i schowałem głęboko swoje 200 koron, za które, jak się później okazało, mógłbym zjeść drugie danie w restauracji w centrum. Ale wracając.
   Jeśli ktoś chciałby pojechać do Oslo, a nie chce płacić 60-120 zł za autobus/pociąg, niech spróbuje najpierw autostopu. Nie wiem czy to ja mam takie szczęście, czy może faktycznie w Belgii i Norwegii jeździ się nim łatwo. Ledwo wyciągnąłem rękę, a obok mnie zatrzymał się piękny SUV Volvo, jadący wprost do Norweskiej stolicy... no i dylemat, co robić? Oslo, czy małe miejscowości + ciągnące się po horyzont lasy. Na szczęście wybrałem tą drugą opcję i przez to zaoszczędziłem między innymi 30 zł na jednorazowy bilet na komunikację miejską. Kierowca wysadził mnie w mieście Moss, zaraz przy porcie. Patrząc na wielkie pomy, kolejno do niego wpływające, nie zastanawiając się długo, wziąłem się za kalibrację drona i tak, po kilku minutach byłem już w powietrzu. Mam nadzieję, że na filmie, port będzie prezentował się równie okazale, jak w rzeczywistości. Następnie udałem się do sklepu, żeby dać jeszcze jedną szansę, norweskim cenom. Za 15 zł, kupiłem 1,5 wody, 2 kajzerki, 3 większe żelki na wagę, 200 gram ciastek o jakości porównywalnej do tych milki oraz BEZALKOCHOLOWE piwo (było jeszcze przed 12). Tak więc nie źle. Największym szokiem, była cena coca-coli, bo 0,5 l butelka, kosztowała w tańszym markecie 10 ZŁ :o ... no ale bez niej też da się przeżyć. Ciastka i piwo, skonsumowałem z drugiej strony portu, nagrywając przy tym timelapsa z podziwianego przeze mnie widoku. Zziębnięty, znalazłem na mapach google galerię handlową, pomyślałem - "pójdę, naładuję kamerę, popiszę i wypiję kawę". No i wszystko się spełniło... prawie wszystko, bo KU*WA nie mogę znaleźć filiżanki kawy PONIŻEJ 14 ZŁOTYCH!!!
------------------------------------------------------------------------------------------------
   Wszystko co przeczytaliście do tego akapitu, napisałem właśnie w tej galerii, po czym obudziłem się i zorientowałem, że opierając się o plecak, zasnąłem na godzinę. Pierwsze co sprawdziłem, to czy kamera która podłączyłem do lądowania w kącie, dalej tam stoi. Stała, ufff... W ogóle w Norwegii zauważyłem, że nie ma takiej rzeczy/czynności w umyśle Norwegów jak KRADZIEŻ. Nie ma również ogrodzeń przed domem i płotów dzielących ich przez sąsiadem, biorą obcych na stopa, a w sklepach nie tyle nie patrzą na Ciebie z marszu jak na złodzieja, a co najlepsze nie istnieje tu taki zawód jak ochroniarz. BA, przez cały dzień, nawet nie widziałem policjanta. No ale cóż można powiedzieć, kultura skandynawska. No ale wracając. Gdy się obudziłem, pomyślałem "nie ważne czy 20 czy 30 zł, ale MUSZE wypić KAWEEEE(!)". Szybka rundka po kawiarniach i nic poniżej 14 zł... "no ale są tu chyba jakieś automaty z kawa" - pomyślałem, a następnie rzuciłem się do poszukiwań. Automatu nie znalazłem, ale w kiosku sprzedawali duża kawę z ekspresu + duży muffin DUMLE, za 12,5 - LUBIE TO.
  Ufff... co za ulga, potrzebowałem tej nafty od rana. No ale co dalej? Miasto małe i praktycznie już wszystko przeze mnie obszente/obeszte. Na mapach zobaczyłem, ze niedaleko znajduje się spora wyspa na jeziorze, połączona z lądem mostem. W głowie miałem od razu jej widok z drona... no to lecimy. Na miejscu okazało się, ze to w sumie nie wyspa, tylko półwysep połączony wąziutkim, prawdopodobnie sztucznym, nasypem. Znajdował się tam ładny park. Z OGROMNYMI głazami narzutowymi. No to co, na najwyższy - i dzida w górę! Wylatałem 70% drugiej baterii i wziąłem się za nagrywanie z ziemi, zobaczyłem wtedy ze po drugiej stronie jeziora, jest spora (ok 200 m.n.p.m.) mocno skalista góra. "Stamtąd dopiero będą ujęcia" - pomyślałem, no i oczywiście, biegiem na górę. Ścieżki żadnej nie było, nawet wydeptanej, trzeba było przedzierać się przez gąszcz krzaków i tym podobnym, ale było warto, bo widok był powalający. Uczucie zajebistości protegowało to, ze bylem tam sam jak palec, wiec mogłem śpiewać, tańczyć i drzeć ryja tak jak lubię ;). Wylatałem resztki drugiej baterii, nagrałem kilka timelapsów i patrząc na słonce chylące się ku zachodowi - udałem się do wyjścia. Na koniec wizyta w supermarkecie w celu wydania resztek Koron i przy okazji nagrałem wędkarzy, łowiących strasznie szalone ryby - tak się rzucały, że wyskakiwały im z wiader. Równie szalony był sposób ich łowienia, bo z wody wyciągali niemalże różaniec 15-sto centymetrowych rybek (na jednej żyłce było kilka haczyków. Łowiący, byli pochodzenia głownie japońskiego, ale i język Polski, udało mi się usłyszeć, bo jeden z wąsatych panów powitał mnie słowami „i co kurwa robisz zdjęcia pedale”… no cóż, Polacy na emigracji… Nie wychylałem się ze znajomością ojczystego języka i zostawiłem Januszka samemu sobie. Szybki timelaps, kamera padła - czas spadać. Ledwie wyszedłem na nie tyle trasę, co główna ulice w centrum, machnąłem 3 razy i momentalnie zatrzymuje się przede mną w pełni elektryczne Mitsubishi. Koleś był na tyle rozgadany, ze postanowiłem mu podarować jedyna małpkę jaka wziąłem w ta podróż, a była to rzecz jasna, RUDA żołądkowa gorzka. Po podwózce na wylotówkę, od razu wziąłem się za łapanie stopa, a po chwili zorientowałem się, że przecież padła mi kamera, a przydało by się coś nagrać, a GoPro mam w plecaku. Usiadłem wiec na przystanku, wyjąłem kamerę, spakowałem plecak z powrotem i wtem, nagle, staje przede mną (nawet nie pamiętam jaka to była marka) mały, 2-3 letni samochód. Szyba schodzi w dół, a spod niej wylania się (taka typowa z wyobrażeń), norweska piękność o kolorze włosów blond... i pyta GDZIE MNIE PODWIEŹĆ :D... "kurde...", myślę sobie, "akcja jak z filmów, albo hip-hopowych kawałków, które kończą się słowami <i się obudziłem>". Przecieram wiec oczy, klepie po policzku, no i stwierdzam, ze tym razem nie zdarzyło mi się zasnąć opartemu o plecak. Po chwili, zza niej, wylania się kierowca, albo raczej kierowczyni - jeszcze piękniejsza, aczkolwiek mniej rozmowna po angielsku. No to szybko wpakowałem rzeczy i zostałem zawieziony wprost pod drzwi wejściowe lotniska Moss-Rygge :D - no chyba najlepsza akcja autostopowa jaka do tej pory miałem;)
  No i siedzę właśnie sobie na lotnisku, jest 21:00, a słonce tu dopiero zachodzi. Pisze, podjadam resztki jedzenia i popijam to wszystko poł litrowa pepsi za !!15!!ZL!!:O. No ale z drugiej strony, kto biednemu zabroni żyć jak bogacz;). No to było by na tyle z 12-sto godzinnego spaceru w Norwegii.

PODSUMOWANIE
1. Nie wiem jak wasze doświadczenia ze stopowania po Norwegii, ale ja bylem porostu zaskoczony. No fakt, nie jeździłem dużo, ani daleko, bo tylko do miasta oddalonego o 10 km, no ale tak czy siak - pozytywnie
2. CENY... Pierwsza próba zakupu, to 1,5l wody na stacji benzynowej za 20 zł... to już wole pic z kranu, no ale kupiłem potem w markecie jakoś za 3 zł chyba. Nie wiem jak by było z wyjazdem do Oslo, ale do Moss, można spokojnie jechać bez kasy, ewentualnie na wodę, albo jakieś suweniry. 0,5 l coca-coli kosztuje w sklepie ponad 10 zł, ja (mózg) na lotnisku kupiłem PEPSI (damn...) za 15 zł, także tak to wygląda. No ale na przykład za puszkę, chyba makreli, albo jakiś szprotek, zapłaciłem ok 3 zł za 100g, no to tym można by było się najeść + kajzerki po 1 zł, dobry chleb to kwestia 15 zł.
3. LUDZIE, przemili, prze weseli, prze uśmiechnięci (ale chyba tak po prosu reagowali na innostańca). Panuje tu ogromny lad i porządek, ale nie taki sztywny jak np. w Niemczech, tylko oni jakoś robią to naturalnie. Jeśli gdzieś na ulicy, czy w parku, znalazłem porozrzucane pety, to były to marlboro i obok, najczęściej, leżała paczka z polskim napisem "PALENIE ZABIJA". Także mamy odpowiedz.
4. Nie jestem w stanie odpowiedzieć, czy żyje się tu lepiej, bo mało widziałem, ale przeważają tu samochody 2-3 letnie, ludzie jedzą kebaby za 40 zł, także chyba jakoś się kreci. Mogą stwierdzić jedno, ze w Moss, nawet jeśli ktoś jest bogaty, to się z tym nie obnosi.
5. Tak jak pisałem już wcześniej, nie widziałem tu policji, ludzie nie maja ogrodzeń działek, a dronem latałem jak gdyby nigdy nic.

  No i to by było chyba na tyle w kwestii relacji z trzeciej - ostatniej podroży z serii. Jestem już trochę w opor zmęczony, bo przez ostanie 3 tygodnie, nocowałem chyba w 6 różnych miejscach, a do mieszkania wpadałem tylko się załatwić. No ale nie ma co się opier***ac. WYCHODZIMY POZA STREFE KOMFORTU!
Teraz wasza kolej;)
Pozdrawiam
Paweł Kwiatkowski
Mortsjon. - pay less, travel far

Paweł Kwiatkowski



Pakiet wyjazdowy

Coca-cola za 10 zł

Piwko BEZALKOCHOLOWE

Upragniona kawa

Dom nad rozlewiskiem

Norweskie głazy

Kalibracja

Timelapse

Widok z góry

Timelapse 2

A takie tam na górze

Szaleni rybacy


A takie tam

Taki tam mostek
W pełni elektryczne Mitsubishi

Pobudka

Rygge

Rześki poranek

Takie tam z 10 000 metrów

Takie tam z lotu ptaka

Lądowanie w strugach deszczu


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.